- Jak mogłaś się znów doprowadzić do takiego stanu?! - skarcił Kelly Patryk. - A Ty, jak mogłaś jej na to pozwolić? - zwrócił się do Julki.
- Nie upilnowałam jej, wyszłam dosłownie na kilka chwil, przepraszam. - tłumaczyła się.
- Nieważne. Mamy pół godziny, żeby jakoś ją ogarnąć, wyjść stąd, złapać taksówkę i dotrzeć do domu. Co nie będzie łatwe. - oznajmił.
- Dziewczyno, zabijesz się w nich. - powiedziała Julka zdejmując szpilki ze stóp pieprzącej pod nosem jakieś głupoty Dżizas.
- To jej torebka, nałóż jej jakąś tapetę, czy coś. Daję Ci pięć minut, ja spróbuję załatwić jakiś transport i jestem z powrotem.
Julia wysypała zawartość torebki na podłogę. Zmyła czarne ślady po tuszu spod oczu i policzków Kelly, przeciągnęła Jej rzęsy nową warstwą nieomal wkładając przez przypadek szczoteczkę do oka. - Nie ruszaj się. - nakazała rozsmarowując podkład na twarzy dziewczyny. Przejechała grzebieniem po Jej włosach i związała je w kucyk. - Żuj. - poprosiła wkładając Jej do buzi kilka miętowych gum. Zdjęła z Niej podarty sweterek i wrzuciła do kosza.
- O wiele lepiej. - oznajmił Patryk wchodząc do pomieszczenia. - Gotowe?
- Jeszcze chwila. - próbując zamaskować smród wódki wylała na Nią praktycznie pół butelki perfum.
- Wygląda w porządku. Gorzej jest z poruszaniem się i mową. - zarzucił rękę Kelly na swoje ramię i ruszyli w stronę drzwi. - Weź Jej rzeczy. - rozkazał Julce. - czarne bmw stoi przed lokalem, Łukasz po nas przyjechał.
- Łukasz. - krzyknęła Kelly.
- Nie płacz, rozmażesz się. - pisnęła zmartwiona Julia.
- Łukasz. Łukasz. Łukasz. - wciąż powtarzała. - Przecież nie widziałam się z nim już jakieś dwa miesiące. Łukasz, jak to pięknie brzmi. - uśmiechnęła się, by po chwili po raz kolejny zanieść się szlochem.
- Nie wolno Ci płakać. - oświadczył ostrym tonem Patryk, którego natychmiast posłuchała. Mimo potknięć i łez plączących się gdzieś w kącikach oczu po chwili bezpiecznie siedziała w samochodzie.
- Który to już taki powrót w tym tygodniu? Co Ty z sobą zrobiłaś, dziewczyno? Znów trzeba będzie ratować Ci dupę. - pokręcił głową Łukasz. Zapanowała głucha cisza. Po kilku minutach wysiedli z auta.
- Spuść głowę w dół, trzymaj się mnie i nie odzywaj się ani słowem. - kazał Łukasz, po czym wziął ją w ramiona. - Idźcie. - zwrócił się do Julki i Patryka.
- Jak dobrze, że już jesteście. - zawołała Marta z progu. - Wychodzimy na kolację do Nerkowiczów. Przebierzcie się i chcę was widzieć za chwilę w salonie.
- Pani Marto, mam małą prośbę. - posłał jej jeden z jego najpiękniejszych uśmiechów. - Kelly może zostać w domu? Mam projekt do zrobienia na jutro i chciałbym, żeby mi pomogła, moja mała słodka przyszła polonistka. - improwizował bez zająknienia się.
- Nie wiem czy to najlepszy pomysł. - zastanowiła się.
- Obiecuję, że będziemy grzecznie siedzieć przy książkach a przed północą Kelly będzie już spała. - Łukasz wciąż przekonywał.
- Dobrze. Zostańcie. - zgodziła się. Przeniosła wzrok na wtuloną w chłopaka Dżizas. Ściągnęła brwi. - Kelly, wszystko w porządku? - spytała zaniepokojona. W tej samej chwili na taras wpadła Julia.
- Po prostu jest zmęczona. Mamo, chodź już. - wzięła ją pod rękę i w pośpiechu poprowadziła do samochodu. Łukasz posłał jej spojrzenie pełne wdzięczności.
Odetchnął z ulgą, po czym zaniósł półprzytomną Kelly do łóżka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz