Kelly zawsze przed czymś uciekała, po prostu tak było łatwiej. Jednak uciekając nie myślała o konsekwencjach tego co robi, nie wiedziała, że kiedyś to wszystko może w nią uderzyć ze zdwojoną siłą. Spakowała wszystkie swoje rzeczy nie zostawiając po sobie nic prócz wspomnień i ze łzami w oczach pożegnała się z domem, w którym spędziła najcudowniejsze chwile swojego życia. Tak ciężko było jej stąd wyjeżdżać, ale jeszcze trudniej było tutaj zostać. Jadąc taksówką na lotnisko po raz ostatni oglądała tak dobrze znaną Jej okolicę z myślą, że już nigdy nie będzie tak szczęśliwa, jaką była tu. Szlochając wystukała na ekranie telefonu krótkie 'żegnaj' i wysłała do Mikey'a, po czym drżącymi dłońmi wyłączyła telefon. Zamykała ten rozdział i miała już nigdy do niego nie wracać. Była pewna, że Mikey za kilka minut stanie przed drzwiami Jej domu i zdyszany będzie pytał mamę co się dzieje, wejdzie do Jej pokoju i z niedowierzaniem spojrzy na gołe ściany i puste półki, na których kiedyś stały ich wspólne zdjęcia, nie zobaczy już niesfornego bałaganu stale towarzyszącego dotąd Kelly, a zamiast Jej głosu i ulubionej piosenki zastanie tylko głuchą ciszę. Widziała oczami wyobraźni jak On zwija się z bólu słuchając tłumaczeń Jej matki. Widziała jak nie mogąc wypowiedzieć ani słowa wybiega z domu i kieruje się w stronę 'ich' wspólnej ławki w parku łudząc się, że Ją tam spotka, jak zawsze kiedy nie wiedział co się z Nią dzieje.
Odsuwając myśli na bok wysiadła z samochodu i wycierając oczy chusteczką udała się do terminalu. Usiadła na którymś ze skórzanych siedzeń i próbując się uspokoić skubała skrawek rękawa sweterka.
- Wszystko w porządku? - usłyszała podnosząc wzrok na mężczyznę w średnim wieku. Nie mogła się jeszcze przyzwyczaić do barytonu głosu swojego ojca.
- Nic nie jest w porządku. - powiedziała ponownie zanosząc się płaczem. Wtuliła się w tors ojca i plamiąc Jego błękitną koszulę czarnym tuszem do rzęs szukała ukojenia.
- Spokojnie, spokojnie. Jeszcze będziesz mi dziękowała, że Cię zabieram do Polski, może nie w najbliższym czasie, ale kiedyś na pewno. - oznajmił posyłając Jej pokrzepiający uśmiech.
- Ale problem w tym, że ja się boję zmian, już za dużo się wydarzyło, a ta przeprowadzka to kolejne tornado w moim życiu. Chciałabym jedynie tego, co było dwa miesiące temu, tylko tego. - szlochała dobrze wiedząc, że czasu nie można cofnąć, że po prostu musi się z tym wszystkim zmierzyć, uporać i zacząć normalnie żyć. Jeszcze przez kilkadziesiąt minut kurczowo trzymała się koszuli ojca, a On jedynie milczał. Wiedział, że potrzebuje tylko Jego obecności, niczego więcej. Kiedy nadeszła odpowiednia pora weszli na pokład samolotu. Kelly zakładając słuchawki natychmiast pogrążyła się we śnie mimo piekących Jej policzki słonych kropli.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz