piątek, 23 września 2011

ROZDZIAŁ IV.

Odzyskała przytomność dopiero w jakimś nieznajomym jej jak dotąd pomieszczeniu. Jej wzrok padł na mamę, która od razu doskoczyła do łóżka. 
- Jak się tu znalazłam? - spytała słabym głosem.
- Ambulans przewiózł Cię do szpitala. Jennifer Cię znalazła. Jak się czujesz? - dopytywała się. Kelly jej nie odpowiedziała. Dokładnie oglądała wystrój pokoju. Ściany były tak białe, że aż raziły kolorem w oczy. Gdzieś w kącie stał wieszak na ubrania, obok większe biurko, a na nim kilka grubych tomów i segregatorów. Okno zajmowało większość bocznej ściany, a na parapecie stały jedynie dwa kwiatki. Kilka taboretów i mały stolik stał przy łóżku. 
Kelly spróbowała się podnieść, ale zawirowało Jej w głowie i wróciła do pozycji leżącej. W tej chwili weszła pielęgniarka. 
- Dzień Dobry śpiąca królewno. - padło z Jej ust. - Jak się dziś czujemy? Jak już zdążyłaś zauważyć może Ci się troszkę zaburzyć równowaga. To jest wynikiem proszków, którymi dla Twojego dobra Cię nafaszerowaliśmy.  - powiedziała z uśmiechem poprawiając Jej poduszkę. 
- Wszystko ze mną w porządku, czuję się w miarę dobrze. Kiedy będę mogła stąd wyjść? - spytała zniecierpliwiona. Nie miała ochoty tutaj dłużej przebywać.
- Chciałabym z panią, pani Smith, porozmawiać na osobności. - rzuciła Jej znaczące spojrzenie. - A Ty, maleńka, masz gościa. 
Zanim wyszła mama Kelly posłała w Jej stronę pokrzepiający uśmiech. Zachodziła w głowę kto mógłby chcieć Ją odwiedzić. Jessica? Angela? Isabela? Nie spodziewała się nawet tego, że ta wieść tak szybko się rozniosła. Po chwili w drzwiach stanął Mikey z pudełkiem słodkości w dłoniach. Nie chciała z Nim rozmawiać.
- Można? - zapytał. Nie usłyszał odpowiedzi. Wbiła wzrok w okno. Zaskrzypiało krzesło pod ciężarem czyjegoś ciała. Nie podniosła wzroku. Jej twarz nie wyrażała żadnych emocji. Jedynie pustkę, tak głęboką, że niemal można było się w niej utopić. - Kelly. Spójrz na mnie. - poprosił wyraźnie zszokowany całą sytuacją i Jej zachowaniem. Ani drgnęła.
- Czego chcesz? - spytała beznamiętnym tonem.
- Posłuchaj, na to co się wydarzyło nie miałem wpływu. Po prostu stało się. Naprawdę nie chcieliśmy Cię skrzywdzić. - tłumaczył się niepewnym głosem.
- Uważasz, że to co zrobiłam, to zrobiłam  z waszego powodu? Macie chyba wygórowane poczucie własnej wartości. Mój świat nie kręci się jedynie wokół Ciebie. - powiedziała gorzko, po czym się zaśmiała sama nie wierząc w to, co przed chwilą padło z Jej ust. - Czy mógłbyś stąd już wyjść? - poprosiła wreszcie obdarzając Go spojrzeniem. W oczach stanęły Jej łzy. Widząc to Mikey pocałował Ją w czoło, odstawił podarunek na stolik obok szpitalnego łóżka, rzucił 'Tylko żadnych głupot, pamiętaj' z troską w głosie i wyszedł. Słysząc trzask zamykanych drzwi wybuchła płaczem. Ból powrócił, a Ona głupia łudziła się, że ma to już wszystko za sobą. Jego obecność sprawiała Jej ogromny ból. Zdawała sobie sprawę z tego, że pocałunek, który złożył na Jej czole był ostatnim. Ukryła twarz w dłoniach. Tak ciężko było Jej się z tym wszystkim pogodzić. 'Mikey i Jennifer, razem. To Ją teraz będzie dotykał, całował, pieścił, to Jej będzie śpiewał, to Jej będzie dedykował każdą kolejną bramkę, którą zdobędzie na meczu. To Ona będzie dostawała najwspanialsze prezenty na świecie w postaci Jego dotyku, to Ona będzie najważniejszą kobietą w Jego życiu, to Ona będzie się topiła w Jego tęczówkach. Ona, nie ja.' wyszeptała pod nosem nie mogąc wciąż do końca w to uwierzyć. 'Ogarnij się, dziewczyno' krzyknęła wycierając ze złością słone krople z policzków i przywołując się do porządku. W tej chwili do pomieszczenia weszła pani Smith, mama Kelly. 
- Poinformowałam Twojego ojca o tym co się wydarzyło. Będzie tutaj najbliższym lotem. - poinformowała w między czasie zbierając rzeczy Kelly do Jej torby. - Zabieram Cię stąd, mam wypis, kilka dni spędzisz jeszcze tutaj, w Los Angeles, ale później wyjedziesz z tatą do Polski. Język znasz doskonale, więc nie widzę problemów. Jeśli się nie zgodzisz umieścimy Cię w odpowiednim szpitalu na terapii. Nie pozwolę, aby moja córka się tak zachowywała. - 'Nie, tylko nie Polska' przez chwilę przyszło Kelly na myśl. Jednak zaraz potem uświadomiła sobie, że to nie jest taki zły pomysł. Przecież nic Jej tu już nie trzymało, wszystko Ją tu zawiodło więc po co miałaby tu zostać? 'Polska. Nowe życie, nowi znajomi, nowa, czysta kartka.' pomyślała zerkając na Jej zabandażowane ręce.
- Dobrze. Wyjadę, nawet natychmiast. Daj mi tylko trochę czasu na zabranie rzeczy z domu. Kiedy ojciec przyleci myślę, że będę już gotowa. - powiedziała gwałtownie zrywając się z łóżka. W efekcie zachwiała się, ale wsparła się na obręczach łóżka. Zszokowana matka stała przez chwilę wgapiając się w córkę z niedowierzaniem. 
- Sądziłam, że będziesz stawiać opory. - powiedziała.
- Wszystko jest lepsze niż psychiatryk. - rzuciła Kelly kierując się w stronę wyjścia.

2 komentarze: