wtorek, 6 września 2011

ROZDZIAŁ II.

Zmywając pozostałości po wczorajszym makijażu usiłowała przypomnieć sobie wczorajszą rozmowę z Mikey'em. Co takiego powiedziała, skoro dziś rano dostała sms'a o treści: MOJA MAŁA HISTERYCZKA. ODEZWIJ SIĘ JAK WSTANIESZ, MUSIMY SIĘ SPOTKAĆ. KOCHAM CIĘ. W tej chwili jedyne czego była pewna, to to, że trochę przesadziła z alkoholem, ból głowy był potworny, a w żołądku wszystko wirowało. Podkreśliła oczy kredką i eyelinerem, rzęsy starannie pokryła nową warstwą tuszu a na policzki nałożyła odrobinę różu. Gęste blond włosy związała w kucyk, włożyła legginsy do kostek, ulubioną błękitną bokserkę, trampki i w pośpiechu zbiegła na dół. Mamę zastała w kuchni pijącą melisę.
- Ty w domu? O której wróciłaś? - zapytała zdziwiona widząc Kelly o tej porze w mieszkaniu.
- No jak widać. A wróciłam dość wcześnie. - powiedziała od niechcenia rzucając się na szafkę w poszukiwaniu tabletek na ból głowy.
- Długo mi się będziesz tak przyglądać? - zapytała zirytowana wzrokiem matki. W międzyczasie złapała za klucze, portfel, jabłko, wodę mineralną i wrzuciła to wszystko do torby.
- Znów się gdzieś wybierasz? - westchnęła ignorując wcześniej zadane przez córkę pytanie.
- Brawo za spostrzegawczość. - docięła Jej i nie mówiąc nic więcej wyszła z domu. Wybrała numer Mikey'a.
- Tak? - odezwał się, Po ciele Kelly przebiegł dreszcz na sam dźwięk barytonu Jego głosu. - Tak? - powtórzył nie słysząc odpowiedzi.
- Za dziesięć minut w kawiarni u Jessiki. - wydusiła z siebie.
- Dobrze, będę na pewno. - powiedział, po czym rozłączył się. Przyspieszyła kroku. Spacerowała głęboko oddychając rześkim, przedpołudniowym powietrzem, przyglądając się wystawom okolicznych sklepów. Po drodze minęła jakąś całującą się parę, uśmiechnęła się. 'Jak cudownie byłoby mieć taką osobę, która wypełniałaby każdy Twój dzień, każdą myśl, która budziłaby się i zasypiała z myślą o Tobie, dla której byłabyś najważniejsza na świecie' pomyślała rozmarzona. Dlaczego wciąż musiała cierpieć, dlaczego nie mogła być szczęśliwa? 'Dlaczego?' wciąż zadawała sobie to pytanie. Już zapomniała jak to jest normalnie żyć, cieszyć się każdą nadchodzącą chwilą, nie myśleć o jutrze. W zakłamanym świecie pełnym ciągłych rozczarowań, niespełnionych ambicji i marzeń, nie umiała już normalnie funkcjonować. Potrzebowała kogoś, jednak jedyną osobą, którą chciała mieć przy sobie był Mikey, lecz nie do końca. Nie umiała wybaczyć mu pewnych zachowań, które tak dogłębnie po jakimś czasie zaczęły ją ranić, niszczyć, z każdym dniem było ich coraz więcej i coraz bardziej je odczuwała. W pewnej chwili wybuchła, nie wytrzymała, skończyła z tym chorym związkiem. Kochała Mikey'a, ale sama do końca nie wiedziała jeszcze czego tak naprawdę chce. Czy potrafiłaby mu znów bezgranicznie zaufać? Całować Jego usta, w których zatapiała się inna dziewczyna, tonąć w Jego oczach, w które wpatrywała się Naomi? Nie miała pojęcia czy sprosta temu wyzwaniu. Jednak wizja posiadania Jego ramion znów na własność była silniejsza od wszystkiego innego.
Pchnęła drzwi kawiarni, rozejrzała się za jakimś wolnym stolikiem i po chwili zamawiała już cappuccino. Ze zdenerwowaniem spoglądała na zegarek. 11.53, spóźniał się sześć minut. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz