Nie mogła znieść Jego spojrzeń rzucanych w Jej stronę z drugiego końca sali. 'Co on sobie wyobraża?' pomyślała sięgając po kolejny już dzisiejszego wieczoru kieliszek czystej. Jeszcze kilka dni temu wtapiała się w Jego ramiona, trzymała za dłonie i czuła smak Jego ust, jeszcze kilka dni temu miała dla kogo żyć. Jeden incydent zburzył kilka miesięcy pracy nad ich związkiem, zniszczył wszystko to co było ich wspólnym szczęściem. Kelly bez Niego nie funkcjonowała normalnie, nie śmiała się już tak jak kiedyś, a całe dnie spędzała w łóżku zastanawiając się nad sensem życia. Wyjątkiem był dzisiejszy wieczór, w którym to znajomi Kelly wyciągnęli Ją z domu. Tak cholernie nie chciała się tu pojawić, a w dodatku On też tu był. Miał ochotę stąd jak najszybciej wyjść. Wyciągnęła z kieszeni kurtki Jennifer paczkę fajek, po czym wyjmując jedną odłożyła je na miejsce.
- Idę się przejść. - rzuciła wstając od stolika i nie czekając na jakąkolwiek odpowiedź skierowała się w stronę drzwi.
- Masz może ogień? - spytała zimnym tonem jakiegoś chłopaka ubranego w skórzaną kurtkę, tanią koszulę, jeansy i glany. 'Nie ma za grosz gustu' pomyślała oceniając Jego strój.
- Jasne. - odpowiedział podpalając Jej szluga, po czym mrugnął zalotnie patrząc prosto w Jej ciemnoniebieskie oczy. Rzuciła mu obojętne spojrzenie, a po chwili kroczyła już samotnie po piaszczystej plaży jeziora. Robiąc kilka kroków weszła na kładkę, podtoczyła nogawki jeansów i siadając zamoczyła stopy w lodowatej wodzie. Zaciągając się papierosowym dymem zaczęła zastanawiać się dlaczego odebrano najważniejszą osobę w Jej życiu, tak jakby odebrano ćpunowi narkotyk, a potem kazano iść na odwyk. W pewnej chwili poczuła Jego zapach, tak intensywny, jakby stał tuż za Nią. Odwróciła się. 'Nie pomyliłam się' pomyślała. 'On tu jest'.
- Zostaw to. - powiedział wskazując na fajkę w Jej dłoniach. Kelly zaśmiała się ironicznie nie robiąc sobie nic z Jego protestów.
- Zostaw to. - powtórzył. Nie uzyskał żadnej odpowiedzi, żadnej reakcji z Jej strony. Postanowił wyrwać papierosa z Jej dłoni, a po chwili ten już ginął w wodach jeziora.
- To moje życie. Nie masz prawa się do niego wpieprzać. - krzyknęła podnosząc się i zakładając buty.
- Obiecałaś mi, że nie dotkniesz tego świństwa. - powiedział spokojnym tonem.
- Ty też złożyłeś mi wiele obietnic, żadnej nie dotrzymałeś. Więc w takim razie dlaczego ja miałabym być w stosunku do Ciebie fair? Nie mam ochoty z Tobą rozmawiać. - oznajmiła oddalając się.
- Daj mi chwilę. Daj mi chwilę na to, abym mógł się jakoś usprawiedliwić. Maleńka, wiesz że tego nie chciałem, oboje tego nie chcieliśmy. - powiedział udając się w Jej kierunku.
- Nigdy więcej nie mów do mnie 'maleńka'. Zostaw mnie! - wrzasnęła przyspieszając kroku. Podbiegł do Niej, nie mógł pozwolić Jej na ucieczkę od tej rozmowy. Załapał Ją w pasie, szamotała się powtarzając wciąż prośby, aby Ją puścił. Nie dając za wygraną złożył czuły pocałunek na jednym z Jej policzków.
- Zostaw mnie do cholery! - krzyknęła wyrywając się z Jego ramion. - Myślisz, że powiesz jedno 'przepraszam', a ja Ci wszystko wybaczę? Myślisz, że zapomnę o Twoich kłamstwach? Zresztą będąc z Tobą żyłam tylko kłamstwem, obłudą, złudzeniem, które nazywałam szczęściem. Mylisz się, nie wybaczę Ci tego nigdy. - wyszeptała, po czym zaczęła biec. - Mam nadzieję, że ktoś zniszczy Ci tak kiedyś życie, jak zrobiłeś to z moim. - krzyknęła odwracając się w stronę Jego sylwetki.
- Nienawidzę Cię. Nienawidzę! - wrzasnęła wybuchając płaczem, upadła na kolana, próbując stłumić wewnętrzny ból zagryzała z całej siły wargi, w dłoniach kryła łzy. Bez Niego była nieszczęśliwa, bez Niego była nikim, ale nie mogła pozwolić na to, aby po raz kolejny zawładnął Jej światem, nie była gotowa na kolejny cios, jaki mógłby Jej znów zadać. W środku wszystko w Niej krzyczało, domagało się Jego dotyku, oddechu, głosu. Bez Niego przy boku była bezradna, bezsilna, nic niewarta. W Jej głowie pojawiła się myśl o śmierci, o jak rozkosznie byłoby teraz umrzeć. Umrzeć, by potem nie czuć już nic. Zapragnęła śmierci tak jak dziecko wymarzonej lalki pod choinkę, czy ulubionych lodów. W pewnej chwili poczuła, że ktoś wziął Ją na ręce, nie miała już siły się bronić, dlatego poddała się jakimś silnym ramionom. Rano obudziła się w swoim łóżku, po Nim nie było ani śladu.
Masz świetny styl pisania,wymiatasz dziewczyno :)
OdpowiedzUsuńBailar
świetne jest :*
OdpowiedzUsuńświetne :*
OdpowiedzUsuń